Wielu z Was płetwonurków ma piękne marzenie, zanurkować w Morskim Oku ! Ja miałem szczęście, zrobiłem to !
Zapraszam do przeżycia przygody. Wyjątkowe nurkowania w niedostępnym i pięknym miejscu.
Nurkowania odbyły się w dniach 28-29.11.2011.
Dzień I
Start z Krakowa, w Zakopanem jesteśmy ok.godz. 13.00, zgłoszenie nurkowania w TOPR, gdzie przechodzimy odprawę na temat warunków nurkowania. Dostajemy człowieka który jest odpowiedzialny za nurkowanie, następnie przejazd do dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego gdzie odbieramy przepustki na wjazd do schroniska.
Dyrektor wspomina, że nie daje nikomu zezwolenia na nurkowanie (są to wyjątki w przypadku wspólnych szkoleń TOPR z innymi instytucjami z MSWiA). Przynajmniej raz w tygodniu jakiś klub nurkowy pisze pismo z prośbą o zgodę na nurkowanie i niestety nie dostaje jej, polityka TPN. Dojeżdżamy do schroniska i zajmujemy pokój z widokiem na Morskie Oko i Tatry. Przepiękny widok.
Cena noclegu 38zł/doba, herbatka w wielkim kubku 8zł, jajecznica na kiełbasie 15zł. Idę na spacer, w tym dniu nie ma nurkowania, ma być aklimatyzacja do wysokości ok.1500m npm, jezioro jest zamarznięte, jedynie przy wypływie rzeki, przy mostku kawałek „odkrytego” miejsca, jutro tam nurkujemy. Pękający co chwilę lód wydaje dźwięki niczym z horrorów, potęgowane przez echo które odbija się od gór, do tej pory mam ciarki na plecach. Idę na górę nad Czarny Staw, przejście od schroniska zajmuje około dwóch godzin, wchodzę na lód i delektuję się tą chwilą, patrzę na Rysy, …..jestem sam robi się ciemno, czas zejść z lodu, nie chciałbym spocząć na dnie na głebokości 73m.
Dzień II
Sprzęt zniesiony po stromych schodach. Wracam do schroniska założyć suchy skafander, temperatura na zewnątrz minus 5. Ubrany wracam do miejsca gdzie spełniaja się marzenia 😉
Nurkowanie nr 1
Na brzegu zakładam pozostały sprzęt, krótka odprawa, czyli tradycyjny podział na pary. Plan: zamykam 6 osobowy peleton, pod wodą mamy trzymać się poręczówek (nie dosłownie), dość prosta nawigacja. Płyniemy wzdłuż brzegu na 3m głębokości w stronę schroniska, które będzie po prawej stronie. Następnie odbijamy w lewo na środek jeziora, do wielkich drzew na 27m (głębokość maksymalna jeziora to 51m) i powrót tą samą drogą. W dwuosobowych zespołach wchodzimy, lód jest krystalicznie czysty, grubość 15cm.
Zanurzenie, i….wielkie rozczarowanie! Koledzy zmącili wodę i przez kilka metrów widzę wszystko, ale tylko do 1 metra :-). Później się klaruje ale bez rewelacji, jest jakieś 4m widoczności. Dno kamieniste małe kamyczki i wielkie 3 metrowe głazy, dopływamy zgodnie z planem do kilku drzew, tu na 27m kończy się poręczówka , czuje sie jak w Piasecznie na 38m, mgła i kiepska widoczność, całkowita ciemność.
Wracamy po pniach, głazach wzdłuż poręczówek, po drodze mnóstwo monet, ale takich bez wartości, złotówki z czasów PRLu (jedną 50 groszówkę wziąłem na pamiątkę).
Wynurzam się i widok gór schodzących do jeziora rekompensuje wszystko, dla takich chwil warto żyć.
Czas nurkowania ok.40min, głębokość 27m.
Na mapce zaznaczyłem mniej więcej drogę po której płyneliśmy: niebieska linia pierwsze nurkowanie, żółta drugie, znacznie ciekawsze.
Po moim wynurzeniu wchodzi ekipa w pojedyńczych flaszkach, więc ja mam około godziny dla siebie. Idę do schroniska wypić gorącą herbatę, na dworze dalej minus 5, suchacza nie muszę rozpinać, nie śpieszę się jak zawsze, ponieważ tym razem założyłem pampersa, rewelacyjna sprawa i jak ciepło 😉 Po 45 minutach idę na brzeg zakładać sprzęt, który został na brzegu nieopodal wejścia. W twinsecie mam jeszcze 120-130 bar powietrza, nie było sensu i zabrakło czasu aby zjeżdżać do Zakopanego aby go naładować. Zakładam sprzęt, który zamarzł, nie ma szans na wpięcie wężyka do suchacza i rozsunięcie karabinków. Muszę wypiąć automat i latarkę, klamra od pasa też zamarzła, wchodzę do wody i na szczęście wszystko rozmarza jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Słońca już nie widać, chmur też, pojawiło się tylko na 10 minut, podobno tu na dole między wysokimi szczytami tak jest. Ustalamy z opiekunem z TOPRu plan: płyniemy na wprost idealnie na północ, aby założyć poręczówkę od tej strony, na wypadek gdyby ktoś, kiedyś zgubił się. Mój kołowrotek ma 120 metrów.
Nurkowanie nr 2
Dno na początku opada bardzo łagodnie, przez 10 minut płyniemy na głębokości 5-7m, na 5m trafiamy na starą poręczówkę, która jest w dobrym stanie, i przebiega idealnie na północ, podpinamy się do niej, na 15 metrach dno opada bardzo gwałtownie, podobnie jak na Hańczy, z tym że tu na dnie zamiast żwiru i mułu są małe kamienie, dodatkowo od 15 do 35m są duże skały, na 35 metrze, mnóstwo drzew po lawinie, w tym miejscu kończy mi się linka na kołowrotku, ale poręczówka leci dalej w dół, widoczność kiepska, maksymalnie 2m. Płyniemy dalej, ustaliliśmy wcześniej, że zawracamy przy 90 barach, dochodzimy do 39 m, gdzie zawracamy (poręczówka pociągnięta dalej, pewnie do 51m). W drodze powrotnej przy pniach zabieram swój kołowrotek i wracam zwijając go i podziwiając ukształtowanie terenu, widoczność poprawia się, ale bez rewelacji.
Po 40 minutach kończę nurkowanie, które było bardzo ciekawe i dość trudne technicznie (nieznane miejsce, lód, zimno, słaba widoczność, nurkowanie wysokogórskie, a więc dużo szybciej łapiemy dekompresję).
Czas nurkowania ok.40min, głębokość 39m.
Podsumowując
Jedne z ciekawszych nurkowań w moim życiu, rozczarowała mnie tylko widoczność, mam nadzieję że kiedyś jeszcze raz napiszę relację, tym razem z najgłębszego miejsca w Morskim Oku i przy lepszej przejrzystosci wody.
Pozdrawiam
Leon